Miesiąc z rodzinką
Po powrocie z Niemiec, gdy tylko przekroczyłam próg mojego domu w ruch poszła gąbka, ścierka, druciak, mleczko do czyszczenia. Bezustannie czyściłam i szorowałam wszystko co było w zasięgu mojego wzroku. I znowu spięcia, awantury i nerwy – mój małżonek z trudem znosił moją obecność po dwóch miesiącach absencji. Na kilka dni wybraliśmy się nad morze. To dobrze nam zrobiło. Nocowaliśmy w Kamieniu Pomorskim, w wielkiej willi należącej do znajomego podróżnika Zbyszka Pawlaka. Byliśmy tam jedynymi lokatorami. Andrzej zabrał bębny i syntezator – wieczorami muzykował wspólnie z dziećmi. Całe dnie spędzaliśmy na plaży. Pogoda dopisała. Szkoda tylko, że mogliśmy sobie pozwolić na tak krótki pobyt, ale dobre i to. Ostatnie dni wakacji upłynęły na bieganiu i kupowaniu książek, przyborów szkolnych, ubrań itp. Teraz dzieciaki już chodzą do szkoły i wszystkie są zadowolone. Jędrek samodzielnie dojeżdża do Wrocławia do technikum,Joachim rozpoczął naukę w gimnazjum, Milena w czwartej klasie, a Łucja w trzeciej. Pierwszy tydzień Lusia była na wycieczce klasowej, tzw”Zielonej Szkole” . Pusto było w domu bez niej, nikt nie marudził, tylko Milena z Chimkiem czasem „darli koty” . Teraz Lusia wróciła, marudzi jak zwykle, Chimek składa z papieru figurki origami, Jedo rysuje swoje komiksy,Milena miewa swoje napady złego humoru, dom ponownie jest zapuszczony, bo przyzwyczaiłam się znowu do bałaganu…czyli wszystko w normie. Za kilka dni wracam do Niemiec, mam nadzieję, że rodzinka da sobie radę beze mnie przez następne dwa miesiące.
Komentarze
Prześlij komentarz