Dziecięce rączki mogą wyprodukować dużo cegieł

Przybyłam do Khalipura, koło Multan, aby spędzić miło czas z bardzo interesującą osobą, która zajmuje się m.im edukacją kobiet. Zaplanowałyśmy posiedzieć w babskim gronie, a następnie pobawić się z dziećmi. Shazia postanowiła jednak pokazać mi jak żyją kobiety z jej społeczności. Zanim się zebraliśmy do wyjścia pogoda spłatała nam figla. Dookoła zrobiło się szaro i żółto. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłam piaskowej burzy. Piasek wdzierał się wszędzie. Wyruszyliśmy nie czekając, aż burza minie. Usta i nos trzeba byłi przykrywać chusteczką. Nasz samochód wyglądał jakby rok czasu nikt go nie mył. Szyby były totalnie pokryte piachem. W tym unoszącym się piaskowym pyle, w gęstych szarościach dotarliśmy do pierwszego domu. Dzieciaki miały piasek we włosach, oczach, uszach – wszędzie. – A gdzie rodzice? – dopytuję się wnikliwie. – Rodzice pracują w tutejszej cegielni…te dzieci też tam pomagają. Ale na pełny etat pracuje tylko najstarszy, ośmioletni chłopak – Shazia objaśnia mi ich sytuację, a ja myślę, że się przesłyszałam – Zaraz, zaraz…jak to pracuje na pełny etat? – Tutaj takich rodzin jest mnóstwo. Rodzice wyrabiają cegły razem z dziećmi…zawsze to dodatkowy zarobek…. Patrzę na gromadkę brudnych dzieci i nie wiem co powiedzieć….Żadne z nich nie chodzi do szkoły…pomagają rodzicom w cegielni przy produkcji cegieł…..Jeśli nie ma co do ust włożyć, kiedy ma się pusty żołądek to nikt nie myśli o edukacji…. Czy ja cofnęłam się w czasie? Tak było w Europie ponad 100 lat temu…też była bieda. Dzieci też nie chodziły do szkoły, też ciężko pracowały…Ale to się dzieje tu i teraz! Tzn… w Pakistanie…Oto stoją przede mną dzieci, które nie znają beztroskiego dzieciństwa….ich ręce są potrzebne do produkcji cegieł… Idziemy zobaczyć cegielnię. Z powodu burzy piaskowej opustoszała. Tylko dwaj wychudzeni mężczyzni krzątają się z gromadką dwu-, trzyletnich dzieci…. – Możesz mi zademonstrować jak robisz cegłę? – zapytuję, a mężczyzna nie daje się długo prosić. W kilka sekund pokazuje mi jak powstaje prostokątna, gliniana kostka. Nie…nie poproszę dzieci, aby zademonstrowały jak pomagają tacie…. Wracając zatrzymujemy się jeszcze raz przed pomalowaną na niebiesko bramą. Ojciec, matka i ośmioletni syn wrócili do domu…Patrzę chłopcu w oczy….w głowie pustka….Ale to nie tak ma być! To nie jest normalne! Nie! Dzieci mają prawo do zabawy, do nauki! Utrzymanie rodziny to nie jest ich obowiązek ! Nie wiem jeszcze co zrobię, ale na pewno nigdy się z tym nie pogodzę.

 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niespodziewane przeprosiny "pana bajkopisarza"

Wspomnienia z wizyty w Aarti Home w Kadapie, w Indiach

Dlaczego przestałam podróżować?