Bilety są, wizy się robią

Zabukowałam bilety do Indii jeszcze będąc w Polsce. Ogromnie mnie to stresowało. Razem z Adamem i Jędrkiem lecimy z Warszawy przez Dubaj do Delhi. Tam przenocujemy u Artura i następnego dnia wyruszymy do Rajahmundry przez Hyderabad. Artur będzie sam wracał 15-go lutego, a my pojedziemy dalej do Visakapathnam. Właśnie stamtąd będziemy wracać do polski. W Bożych rękach jest nasza podróż, tak jak i cała wyprawa. Mój syn złożył podanie o wizę we Wrocławiu, a ja z Adamem w Londynie. Nie obyło się bez niespodzianek. Podchodzę do okienka, młody, hinduski urzędnik patrząc na moje podanie stwierdza, że muszę mieć jeszcze list od pracodawcy, że nie będę wykonywać żadnej charytatywnej pracy dla mojej firmy, w której pracuję w Wielkiej Brytanii. Na szczęście pracodawca nie robi żadnych problemów i po tygodniu zjawiam się ponownie z plikiem papierów, aby złożyć swoją aplikację. Tym razem wszystko jest w porządku. Proces przyznawania wizy trwa. Czas przygotować szczegółowy plan zajęć w szkole w Dommeru i w innych miejscach, które odwiedzimy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niespodziewane przeprosiny "pana bajkopisarza"

Wspomnienia z wizyty w Aarti Home w Kadapie, w Indiach

Dlaczego przestałam podróżować?