Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2017

Bilet do Delhi

Odświeżam stronę lotów już niemalże obsesyjnie. Koniec listopada a ceny wcale nie są takie złe. To nieprawda, że im wcześniej kupisz tym taniej. Ceny skaczą w dół lub w górę każdego dnia, niezależnie od tego kiedy masz lecieć. Po prostu trzeba trafić na ten jeden jedyny, szczęśliwy moment. Moje konto jest wystarczająco na plusie, ale im taniej wystartujesz tym więcej środków masz na resztę wycieczki. Ostatnio sama zwiedzałam turystyczne atrakcje Andhra Pradesh. Teraz chcę tam zabrać przynajmniej kilkoro dzieci z wioski. Mam na to fundusze, które uzbierała ekipa KreAzji, mam bardzo dobrego koordynatora na miejscu, teraz muszę tylko dobrze finansowo wystartować. *** – Kamil zaprasza nas do siebie. To jego urodziny – oznamił małżonek – No to skoczmy po jakiś prezent dla niego – sugeruję, kiedy ruszamy naszym busem spod budynku domu opieki, w którym pracuję. Kamil to nasz serdeczny sąsiad. Można na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy. Mąż wybrał na prezent linę do holowania ...

A jednak! Szarawary znów polecą!

Obraz
Dostałam je od Grashki. Przyniosła kiedyś, na próbę zespołu An Najma, takie różne orientalne ciuchy. Pozbywała się ich. I oto one! Od razu wpadły mi w oko. Czerwone, wzorzyste, dwuwarstwowe, szerokie szarawary! Od pierwszego wejrzenia obdarzyłam je szczerym uczuciem przywiązania. Może nie nadawały się na scenę, ale na próbach tańcowało się w nich wybornie. – Ubierasz się stylowo – komentowali Hindusi, kiedy po raz pierwszy zabrałam je do Indii. Nie, ja nigdy się stylowo nie ubierałam. Nie mam pojęcia o modzie i nigdy mnie ona specjalnie nie interesowała. Zawsze jednak sięgałam po taką odzież, która sprawiała mi radochę, która była niepowtarzalna, jedyna w swojm rodzaju, która niosła w sobie jakieś przesłanie. Dlatego często może wyglądałam dziwacznie. Lubiłam ciuchy z „second handu”, z przeceny lub darmowe 🙂 I tak mi zostało do dziś. Szmaty, lumpy, fatałaszki – lubię pogrzebać w starociach, bo zawsze znajdę jakiś „ skarb”. Który to już raz? Piąty! Piąty raz pakuję czerwone sza...

Listopadowe słońce

– Możesz iść na górę – oznajmił mąż wychodząc do pracy. Wgramolilam się po schodach i rozłożyłam w szerokm łożu. Zamknęłam oczy. Sen mnie ogarnął na dobre. Nawet mi się śniło. Kolorowo, ale makabrycznie. Efekt oglądania kryminałów i horrorów. Obudziła mnie jasność przebijająca przez drewniane rolety. Zeszłam na dół, zaparzyłam kawę. Na dworze było słonecznie. Rozsiadłam się na wygodnym leżaku. Na niebie nie było ani jednej chmurki! Jak gdyby to był środek lata ! Słońce grzało cudnie. Skończyłam kawę i grzanki z masłem orzechowym oraz dżemem, doczytałam parę rozdziałów interesującej powieści, polskiej autorki. Lubię polskich pisarzy. Nie lubię książek tłumaczonych na język polski. Lubię naszych. W warringtonskiej bibliotece jest polska półka. Zawsze coś znajdę. Nie lubię książek banalnych, lub jakby żywcem wydrukowanych z bloga…lubię podziwiać kunszt literacki autora. To miło, że ludzie nadal piszą. Ludzie mieli i nadal mają talent. Talent do opowiadania historii – lubię słuchać, lub...