Czerwiec pełen wrażeń
Minął czerwiec. Już dawno w żadnym miesiącu tyle się nie wydarzyło.
Najpierw rozchorował się nasz pies, dostał wewnętrznego krwotoku i niestety zdechł. Był z nami 13 lat, dzieci przy nim dorastały, Andrzej przywiózł go do Anglii naszym busem… Prawdopodobnie miał jakiegoś guza na nerkach, tak sugerowała tutejsza weterynarz na podstawie symptomów. Leczenie byłoby żmudne, czasochłonne, a i tak nie gwarantowałoby poprawy, więc nie zdecydowałam się.
Smutno było nam wszystkim kiedy Rudi odszedł, w domu pusto…
Na pocieszenie kupiliśmy świnki morskie. Oczywiście nie zastąpią psa, ale już dają nam wiele radości. Takie dwie niunie, słodziutkie, milusie. Nasze nowe pupilki.
Zatańczyłam, chyba po raz ostatni na 25 rocznicy ślubu mojej koleżanki z pracy. Było ponad dwustu gości, prawie sami Hindusi. Moje bellydancowe show bardzo im się podobało….
W połowie czerwca odwiedziła mnie siostra z siostrzeńcem oraz mamą. Spędziliśmy cały jeden dzień w Guliver’s World. To takie tutejsze, ogromne wesołe miasteczko. Bardzo dobre dla dzieci i dorosłych.
23 czerwca – historyczne referendum i na horyzoncie Brexit.
Tak, czuje się tutaj niechęć do Polaków. W mojej pracy gęsta atmosfera. Raczej nie wdawałam się w dyskusje Anglików na temat głosowania, ale wielu powtarzało, że nie chcą tutaj imigrantów, zwłaszcza Polaków itp…
Nawet w kościele spotkałam się z komentarzami świadczącymi, że Anglicy mają pełno uprzedzeń co do imigrantów….
Z przyjemniejszych rzeczy jakie wydarzyły się w czerwcu to zapisałam się i uczęszczam raz w tygodniu na Krav Magę – izraelską sztukę samoobrony. Jest ostro! Nie wiem jak długo dam radę.
Ścięłam włosy.
Zapisałam się też do tutejszego klubu sportowego i w celach rekreacyjnych pływam sobie.
Z życia trzeba umieć korzystać jak się da i kiedy się da.
Komentarze
Prześlij komentarz