Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Co to jest Christmas party w UK?

Christmas w Wielkiej Brytanii nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem. Na ulicach widzisz dekoracje czerwono-zielone, świecidełka, lampki, pozdrawiają cię bajkowe postacie, ludzie ogarnięci są szałem przedświatecznych zakupów. A co kupują? Niepotrzebne prezenty, Gdyby ktoś zapytal o co chodzi? Niewiadomo. O miłą atmosferę i wręczanie prezentów, to taka tradycja- mówią , itp…..Kiedy wtrącam swoje trzy grosze stwierdzając, że to święto powstało z okazji urodzin Jezusa Chrystusa – patrzą na mnie milcząco jak na dziwaka. Tylko w kościołach można usłyszeć o tym, że „słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Dlatego wpadam to tu to tam, aby posłuchać dobrej nowiny o Jezusie Mesjaszu. Na ulicach nigdzie nie zobaczysz nawet najmniejszego znaku, że to o narodziny Jezusa chodzi. W księgarniach, sklepach z kartkami – tysiące christmasowych pozdrowień, życzeń, a jeśli chcesz kupić kartkę Bożonarodzeniową to na palcach jednej ręki można policzyć ilość sztuk jakie uda Ci się znaleźć w c...

Szczepienia przed wyjazdem do Indii - jak to wygląda w UK?

Szczepienia są dobrowolne. Trzeba zgłosić się do swojej przychodni, wypełnić formularz i czekać na telefon od pielęgniarki. Moja zadzwoniła raz. Nie mogłam odebrać, a ona więcej się nie odezwała. Musiałam więc sama pofatygować się do lecznicy, aby przypomnieć w recepcji o swoich szczepieniach. Umówiono mnie na następny dzień. Myślałam, że tylko na rozmowę itp. Wzięłam swoją książeczkę tropikalnych szczepień. Pani skserowała sobie istotną stronę , po czym zasugerowała, że dobrze byłoby zaszczepić się przeciw polio i durowi brzusznemu. -Teraz? -Tak – stwierdziła lekko zdziwionym tonem otwierając szafkę i wyciągajac dwa różne pudełeczka ze szczepionkami – A ile to będzie kosztować? – Nic – A mogę tak przyjąć te szczepienia, bez wcześniejszych badań lekarskich? – Jak się pani źle czuje, może przyjść kiedy indziej Nie czułam się źle, troszkę pociągałam nosem, ale raczej w porządku. Obawiałam się czy te dwie szczepionki to nie za dużo jak na jeden raz, czy będę mogła jutro pracować it...

LIFE church Warrington

Przewracam się z boku na bok. Jeszcze trochę pospać, jeszcze trochę podrzemać. W końcu jest niedziela. Rzadko kiedy mogę się wybyczyć w łóżku. No, ale nie ma co. Czas narzucić coś na siebie i ruszyć do Thomas Botler High School w Latchford. To pięć minut rowerkiem ode mnie, więc już nie będę się ociągać. Już dwa lata temu słyszałam o kościele LIFE w Warrington, ale dopiero ostatnio dotarło do mnie, że jest tak blisko mojego domu. A ja lubię jak coś jest blisko. Docieram na miejsce. Całe rodziny kierują się do wejścia, więc zgaduję, że to własnie tu. Przed budynkime wita mnie krępy, ale sympatyczny mężczyzna przedstawiając się jako Lukas. Przedstawiam się również i po chwili zanurzam się we wnętrzu budynku szkolnego. W dużej auli już czeka zgromadzony tłum. Kobiety z wózkami, dzieci małe,duże, nastolatki, mężczyźni w dojrzałym wieku, osoby starsze – jednym słowem przekrój społeczeństwa. Zaczyna się śpiew i muzyka. Od pierwszysch taktów buzia mi się śmieje. Jest dobrze! Nareszcie...

To co najważniejsze

Poszukiwanie Boga rozpoczęłam w najmłodszych latach mego życia. Zawsze zadawałam pytania typu: ” Skąd się wziął świat? Co było zanim mnie nie było? Czy Bóg istnieje?Jaki jest Bóg?” itp itd. Ot, taki mały filozof ze mnie był. Chodząc na lekcje religii nie omieszkałam zadawać dociekliwych pytań księżom, zakonnicom. Cóż…nie potrafili niestety zaspokoić mojej żądzy wiedzy. W wieku dziesięciu lat zaczęłam więc sama czytać różne książki – szczególnie na temat starożytnych religii, ufologii itp. Zafascynowałam się starożytnym Egiptem na całego. Przestałam chodzić do kościoła katolickiego. Prędko zaczęłam wierzyć w reinkarnację, modlić się do starożytnej bogini Izydy, wierząc, że byłam kiedyś jej kapłanką….jednym słowem totalnie „odleciałam”. Zawsze miałam bujną fantazję, wymyślałam więc niestworzone rzeczy, w które wierzyłam. Zatracałam granice między prawdą a fikcją. W wieku 15 lat zamieszkałam w internacie, w jednym pokoju z siedmioma koleżankami. Modne było wówczas wywoływanie duchó...

Kolejny krok bliżej Indii

Bilety z Bangalore do Visakhapatnam – kupione. Jakiś niepokój mnie naszedł, kiedy miałam bukować powrotny. Ostatnim razem mieliśmy sporo niespodzianek z samolotami. Kupiłam o dzień wcześniejszy lot. Coś wykombinuję w Bangalore. Odwiedze kogoś, lub zwiedzę kawałek miasta. Zobaczymy. Najważniejsze dla mnie to wrócić do moich dzieci. Zgłosiłam się do tutejszej przychodni w związku ze szczepieniami przeciwko chorobom tropikalnym. Dobrze, że mam Międzynarodową Książeczkę Szczepień to będzie łatwo ustalić co mam teraz przyjąć. Wypada, że to będzie dur brzuszny- czekam na telefon od pielęgniarki. A poza tym co nowego? Dołączy do mnie Artur. Przyleci z Delhi na tydzień i będzie prowadził z dziećmi warsztaty klasycznego tańca indyjskiego – kathaku. Tzn jak kupi bilet to przyleci… Kilka dni temu prezydent Modi wprowadził reformę walutową i wycofał nominały 500, 1000 rupi, zamieniając je na nowe 500, 2000 rupi. Ot tak, z dnia na dzień. Nowych banknotów brak. Bankomaty, banki, punkty o...

Indie po raz czwarty

Dziś zabukowałam bilet na moją kolejną, czwartą podróż do Indii. Tym razem startuję z Manchesteru do Bengalore i dalej do Vishakhspatnam. Będę lecieć liniami Emirates, które zdążyłam polubić. Tak dobrałam loty, abym były znośne. Nie lubię zbyt długich podniebnych wojaży. Teraz czekają mnie 4 miesiące przygotowań. Trzeba zakasać rękawy i brać jak najwięcej nadgodzin. Każdy grosz się przyda.

Do Indii w styczniu 2017

Zdecydowałam, że polecę sama. Grupa wolontariuszy przeprowadzających projekt KreAzja jest już w Indiach. Do stycznia wiele się z pewnością wydarzy i może uda się nam spotkać gdzieś w Andhra Pradesh. Upodobałam sobie tę krainę. Obszar pomiędzy Rajahmundry a Visakhspatnam to miejsce, które zgłębiam od 2013 roku. Myślę, że parę osób zaraziłam swoją pasją. Ale tym razem chciałabym jeszcze wyraźniej pokazać dlaczego właśnie tam mnie ciągnie. Ludzie dziś podróżują po całym świecie. Odkrywają i poznają go coraz bardziej. Ja mam swoje ukochane miejsca w Indiach do których będę wracać, kiedy to tylko będzie możliwe. Drugą moją miłością jest Pakistan. Ale tam to może na Wielkanoc….zobaczymy……

Kiedyś wrócimy do Polski

Ostatnie dziesięć dni spędziłam z dwójką moich dzieci w Polsce. Lasy, pola, rzeki, jeziora, piękna pogoda – było wspaniale! Wszyscy odpoczywaliśmy psychicznie – w swoim kraju, jako pełnoprawni obywatele, wśród rodziny i przyjaciół. Tutaj czujemy się najlepiej. Gdybym tylko jeszcze mogła godnie zarobić na utrzymanie i edukacje moich dzieci to nigdzie bym nie emigrowała. W Anglii sytuacja się zmieniła. Dla Polaków nastały tutaj trudniejsze czasy. Stosunek brytyjskiego społeczeństwa się zmienił, pod wpływem tego co głosili politycy pragnący Brexitu. Najbiedniejsza, niewyedukowana klasa, oraz emeryci zagłosowali przeciwko pozostaniu w Unii Europejskiej. Całą swoją gorycz skupili na imigrantach z Europy Wschodniej, szczególnie na Polakach. Tę niechęć się wyraźnie odczuwa. zdarzają się ataki, pobicia, morderstwa na tle narodowościowym. Dziś interweniowali polscy ministrowie, ale wydaje się że rząd angielski tę sprawę bagatelizuje, lub wręcz ignoruje. Tak więc pomieszkamy tutaj jeszcze...

Czerwiec pełen wrażeń

Minął czerwiec. Już dawno w żadnym miesiącu tyle się nie wydarzyło. Najpierw rozchorował się nasz pies, dostał wewnętrznego krwotoku i niestety zdechł. Był z nami 13 lat, dzieci przy nim dorastały, Andrzej przywiózł go do Anglii naszym busem… Prawdopodobnie miał jakiegoś guza na nerkach, tak sugerowała tutejsza weterynarz na podstawie symptomów. Leczenie byłoby żmudne, czasochłonne, a i tak nie gwarantowałoby poprawy, więc nie zdecydowałam się. Smutno było nam wszystkim kiedy Rudi odszedł, w domu pusto… Na pocieszenie kupiliśmy świnki morskie. Oczywiście nie zastąpią psa, ale już dają nam wiele radości. Takie dwie niunie, słodziutkie, milusie. Nasze nowe pupilki. Zatańczyłam, chyba po raz ostatni na 25 rocznicy ślubu mojej koleżanki z pracy. Było ponad dwustu gości, prawie sami Hindusi. Moje bellydancowe show bardzo im się podobało…. W połowie czerwca odwiedziła mnie siostra z siostrzeńcem oraz mamą. Spędziliśmy cały jeden dzień w Guliver’s World. To takie tutejsze, ogromne wes...

Kilka gniewnych myśli

Człowiek konfrontuje się z drugim człowiekiem każdego dnia. W Polsce to przynajmniej jest u siebie. Na obczyźnie doskwiera mi poczucie bycia traktowaną jak obywatel drugiej kategorii. W Niemczech, pracując jako opiekunka osób starszych, miałam do czynienia z dawnymi członkami Hitlerjugend czy żołnierzami Wehrmachtu itd… Niemcy są ludźmi szczerymi, jak kogoś lubią to okazują sympatię na wszelkie sposoby, jak nienawidzą to również to okazują, bez owijania w bawełnę. Anglicy są uprzejmi i praworządni. Nigdy wprost nie powiedzą co myślą, będą się uśmiechać i mówić miłe słowa, a w duchu obmyślać jakby tu nam dokopać, czy jak się na nas odegrać. Ponad wszystkim jest prawo. Jeśli czegoś nie wolno to nie wolno. Wszelkie pytania „dlaczego” nie mają sensu. Prawo mówi nie, to nie. Dziś czuję, że mnie zmęczyli Anglicy. Już bardziej wolę szczerych i chamskich Niemców. Dzisiaj na szkoleniu jak zwykle zadawałam pytania. Nie potrafię bezmyślnie przyswajać tego co wykładowca mi zapodaje. Ja...

Fundacji trzecie urodziny

Z okazji trzeciej rocznicy działalności Fundacji należy się kilka słów odnośnie obecnego jej kształtu. Po powrocie z Indii w 2013 roku założyłam swoją własną fundację, gdyż bardzo chciałam odmienić los indyjskich sierot na lepszy. Nie mam ambicji tworzenia wielkiej organizacji. Ot po prostu, ja, Sylka, pomagam drugiemu człowiekowi – chcesz to pomagaj ze mną. Nie dostałam żadnych dotacji, środki pomocowe wpływają od darczyńców. Jest ich około dwudziestu osób. Różnie. Większość to Ci, którzy mnie znają osobiście. I tyle. Mieszkam i pracuję w Wielkiej Brytanii, w Polsce do tej pory pomagały mi moje wolontariuszki. Teraz same wyjechały za granicę. Praca najpierw. Jak człowiek ma robotę i godną zapłatę to i drugiemu człowiekowi może pomóc. Do tego każdego zachęcam. W Polsce mam asystentkę biura Fundacji, a inne biuro prowadzi mi księgowość. I tak po maleńku robimy co możemy. Nigdzie nam się nie spieszy. Planujemy kolejne wyprawy. Planujemy mieć ludzi w Azji na stałe. Planu...

Kościół na Kent Street

Andrzej pracuje już od miesiąca. To całkowita zmiana jego dotychczasowego trybu życia, więc zmęczenie mu doskwiera. Ale mam nadzieję, że niebawem się przyzwyczai do nowego grafiku dnia. Ja cieszę się z naszej przyjacielskiej relacji, teraz na dodatek mój mąż jest moim kolegą z pracy. Na obczyźnie, skazani na swoje towarzystwo zdążyliśmy się znowu zbliżyć do siebie. Oby tak dalej. Shagufta, moja tutejsza „pakistańska siostra” odkryła świetny kościółek, pięć minut od naszego domu. Zaciągnęła mnie tam któregoś wieczoru. We wtorki, w nowo odremontowanym, ale niewielkim budynku odbywają się wieczorki przy kawie. Można przyjść, spotkać się ze znajomymi i pogadać. Bardzo sympatyczne i przyjazne towarzystwo. Nie lubię niedzielnych kościołów, gdzie obcy sobie ludzie przychodzą raz w tygodniu, aby spełnić religijny obrządek i potem wracają do swojej rzeczywistości. Ten kościółek jest taki, jak podświadomie oczekiwałam. Codziennie odbywają się przeróżne spotkania, dla różnych grup wiekow...

Biografia pisana na kolanie

Występuje coś takiego jak „biografia” czyli opis życia. Pisany jest zazwyczaj przez osoby trzecie lub przez osobę pierwszą – wtedy nazywa się to autobiografią. Spróbuję pokusić się o naszkicowanie zarysu własnej autobiografii. Tak w kilka minut. Ciekawe co z tego wyjdzie. Tak naprawdę, to napisanie porządnej biografii musi być wielkim wysiłkiem skrupulatnego gromadzenia faktów z przeszłości. Trzeba sięgnąć do wszelkiego rodzaju archiwów, rodzinnych zdjęć, świadectw, dokumentów, odwiedzić miejsca, ludzi – jednym słowem trzeba się wybrać w podróż do przyszłości. Ja jestem leniwa. Siedzę w szlafroku i jak zwykle robię coś pod wpływem impulsu. 02.11.1970 – przychodzę na świat w Żarach, w Szpitalu Wojskowym poprzez cesarskie cięcie. Okręcona pępowiną, podduszona, ale śliczna. Nie daję się. Mama jest dumna, daje mi na imię Sylwiana. Ale w urzędzie zapisują mi Sylwia. Moimi rodzicami są Elżbieta i Marian Wierzbiccy. Mieszkamy u babci, na ulicy Moniuszki 6. 1973 – po rozwodzie z moim ...

A jednak antybiotyk

Dziś był ostatni dzień mojego urlopu. Od jutra miałam wrócić do Summerville Nursing Home. Niepokoiły mnie dwie ostatnie, nieprzespane noce. Miałam napady ostrego kaszlu. Myślałam, że sobie płuca wypluję. Zdecydowałam, że rano zarejestruję się do lekarza. Po południu udałam się do Latchford Medical Center. Odsiedziałam swoje. Moja wizyta miała 25 minut opóźnienia. Wytłumaczyłam pani doktor, że po tygodniu tak popularnej w Anglii kuracji paracetamolem, ból gardła nie mija, kaszel jest coraz gorszy. Mam jutro wrócić do pracy wśród osób starszych, więc chcę się przebadać. Kobieta długo osłuchuje mnie stetoskopem. Wreszcie w milczeniu wypisuje mi dwa świstki. – Tu jest zwolnienie lekarskie na tydzień czasu, a tutaj jest recepta na antybiotyk. Ta kuracja powinna pomóc wrócić do dobrego stanu zdrowia. Jestem trochę zaskoczona. Za chorobowe dostanę zapłatę, ale bez nadgodzin…no nic. Nie będę się tym przejmować. Chyba potrzebuję tych dodatkowych dni. Ostatni rok bardzo ostro pracowałam, pr...

Jak się choruje na grypę w UK

W tym miesiącu zarówno ja miałam urlop w pracy, a także moje dzieci miały 10 dni ferii. Lusia bardzo chciała, abym w tym roku była obecna na jej urodzinach, które obchodziła 15 lutego. Planowałam, że zaraz potem zrobimy sobie we dwie wycieczkę do Londynu. Niestety na parę dni przed feriami dzieciaki zaczęły kaszleć, smarkać, gorączkować. Pierwsza moja myśl to udać się do polskiego sklepu po polskie lekarstwa na przeziębienie, które doskonale znam. Drogo to kosztowało, bo trzeba było dwa razy robić zapasy, wszyscy bowiem zaniemogli i lekarstwa szły jak woda. Wydałam na nie ponad 60 funtów. O wycieczce do Londynu musieliśmy zapomnieć. – Czemu kupowałaś polskie leki? – moja londyńska przyjaciółka była bardzo zdziwiona. Udałam się do pobliskiego supermarketu i zrozumiałam jej zdziwienie. O tej porze roku lekarstw na grypę i przeziębienie jest mnóstwo i za grosze, a ja kilkakrotnie przepłaciłam. Zrobiłam zapasy dla całej rodziny po raz trzeci – kosztowało to tylko 5 funtów. Mąż i córk...

Życie płynie dalej

Za oknem pada deszcz z gradem. Siedzę na swojej sofie i popijam gorącą,miętową herbatkę. Samotnie rozmyślam, analizuję, podsumowuję, tak jak to mam w zwyczaju. Jestem na urlopie, choć dałam się namówić na dzisiejszą nockę w Domu Opieki. Ponoć mają mi płacić półtora raza….no to ok, mogę poświęcić jedną noc. Przez cały ostatni rok robiłam nadgodziny, pracowałam za dwóch. czuję ogólne zmęczenie, brak energii. Jest szansa, że Andrzej dostanie pracę w tymże Domu Opieki co i ja.Gdyby tak się stało, byłoby łatwiej. Chociaż nie wiem, czy zrezygnuję z brania nadgodzin. Musimy spłacić trochę długów, które mamy w Polsce. A ja poza tym już myślę o kolejnej wyprawie do Indii. Chyba mam obsesję, bo myślę o Indiach dzień i noc. Czasem przewinie się Pakistan w moich wspomnieniach…. Wczoraj Lusia skończyła 11 lat. Mam już same nastolatki. Jak tylko mogę tak staram się zapewnić im byt i jakąś przyszłość tutaj. Radzą sobie świetnie w szkole, oby tak dalej. Jak już pisałam brak mi energii, więc ta...

Spotkania polsko-indyjskie w szkołach

Obraz
25,26 stycznia spotkaliśmy się z dziećmi z dwóch szkół podstawowych koło Wrocławia. Najpierw dotarliśmy do NSP w Zachowicach. Dzieci były bardzo podekscytowane możliwością zobaczenia i usłyszenia studenta, który przybył prosto z Indii. Ashish Thomas był wolontariuszem podczas WEMP Indie 2015, przyleciał do Polski na dwa miesiące. Teraz opowiadał dzieciom o swoim kraju, zagrał na gitarze i przepięknie zaśpiewał w języku hindi. Uczniowie z Zachowic przekazali dwie duże torby zebranych pluszowych zabawek, które wyślemy indyjskim dzieciom. W Sadkowie słuchała nas cała szkoła. Dzieci zadawały pytania, były bardzo zainteresowane opowieściami o Indiach. Nie tylko Ashish pięknie zagrał i zaśpiewał, ale też Asia – nasza wolontariuszka, pięknie zatańczyła taniec bollywood. Tutejsze dzieci oprócz pluszaków zgromadziły wielki stos przyborów szkolnych dla indyjskich dzieci. Następnego dnia dwie paczki około 20 kilogramowe zostały wysłane do Indii. To były owocne spotkania polsko-indyjskie. N...