WEMP Indie 2015 z przygodami - podróż do Rajahmundry

Spotykamy się na Dworcu PKS we Wrocławiu. Trzy miłe, młodziutkie dziewczyny: Patrycja, Ewa i Asia, oraz dojrzała kobieta – Wanda ze swoim szczerym uśmiechem, i ja. Razem z osobami towarzyszącymi tworzymy mały tłumek na tutejszym peronie. Pamiątkowe zdjęcie i wskakujemy do Polskiego Busa. Musimy dotrzeć do Warszawy. Jest 15 stycznia, wieczór. Dobrze, że nie ma śniegu. Dziewczyny dopiero co się poznały, ale w autobusie szczebioczą i chichrają się jak stare przyjaciółki. Ja słucham opowieści Wandy. Moment integracyjny następuje w Łodzi. Podczas przerwy wybiegamy z ciepłego busa na siku. Latryna jest samoobsługowa. Trzeba tylko wrzucić trzy złote. Mamy dwie monety na całą naszą piątkę, więc upychamy się w pomieszczeniu wszystkie razem. Podczas, gdy jedna załatwia potrzebę, reszta stojąc tyłem śpiewa i podryguje do piosenki Pharella Williamsa „Happy” puszczanej z telefonu komórkowego. Wybiegamy ponownie, rozbawione do upadłego. Czuję, że damy radę przeżyć wspólnie następne trzy tygodnie. Na Lotnisku Chopina spędzamy całą noc, usiłując zdrzemnąć się na rozłożonych karimatach. Kiedy nadchodzi pora odlotu, na twarzy Patrycji widać lekkie napięcie. To jest jej pierwszy raz. Jednak będąc w chmurach jej twarz się rozpogadza i rozjaśnia. Siedzimy wygodnie w kolejnym samolocie Lufthansy. Będziemy lecieć z Frankfurtu do Bombaju. Dziewczyny zajęte są oglądaniem filmów czy słuchaniem muzyki. Mija pół godziny, godzina. Cały czas stoimy na lotnisku. Ekipa walczy z tylnymi drzwiami do samolotu. Już półtorej godziny naprawiają. – Kurcze,lecę pierwszy raz i od razu takie opóźnienie – stwierdza zaniepokojona Patrycja. – Mam nadzieję, że drzwi nie otworzą się podczas lotu – żartuję sobie, co nie poprawia samopoczucia Pati. Asia jest nastawiona optymistycznie, Ewa przyjmuje wszystko ze stoickim spokojem, Wanda się modli. Ja już wiem, że w Bombaju nie zdążymy na samolot do Hyderabadu. Nie zamierzam się jednak martwić podczas lotu. Zobaczy się na miejscu. Kiedy lądujemy na indyjskiej ziemi Patrycja płacze ze wzruszenia. Reszta ekipy ma przyklejone uśmiechy do twarzy.Ja popędzam towarzystwo, licząc na jakiś cud. Niestety, pół godziny to za mało, aby dostać się na drugie lotnisko, skąd odchodzą loty krajowe. Przystojny i młody chłopak z obsługi stwierdza, że w dniu dzisiejszym nie ma już miejsc na żaden lot do Hyderabadu. Sugeruje nam wziąć taksówkę i udać się na lokalne lotnisko. Może tam coś znajdą na następny dzień. „Gdzie ja, Misiu, będę jechała taksówką??!! Ze wszystkimi walizkami, z całą ekipą, oskubią nas itp!!! Nie nie ma mowy.” – myślę sobie. Wzdycham do niebios…. – Czy to, aby na pewno jedyne rozwiązanie? Nie ma innego? Bardzo proszę nam pomóc!. Dziewczyny są pierwszy raz w Indiach. A tutaj taka sytuacja, proszę, bardzo proszę….- używam całego mojego wdzięku jaki jeszcze mi pozostał. Grupka zdezorientowanych, białych kobiet wygląda przekonująco. – Dobra… poczekajcie tu. – stwierdza chłopak i konsultuje się z pozostałymi pracownikami obsługi. Długo debatują, wpatrzeni w ekran komputera. -Ok, znaleźliśmy lot do Hyderabadu. To dlatego, że dziewczyny są pierwszy raz….- dodaje i czarująco się uśmiecha. Uff, chwała Bogu ! Gdybyśmy utknęły w Bombaju, przepadłby nam lot do Rajahmundry! Jak to cudownie, że możemy polecieć i to bez żadnej dodatkowej opłaty! W dobrych humorach upływa nam ostatni etap podróży. – Czy życzy sobie Pani kurczaka czy danie wegetariańskie? – pyta stewardessa… Okazuje się, że w ten kurs do Hyderabadu jest wliczone wyżywienie. Ja kupowałam poprzedni lot bez jedzenia na pokładzie. Hallelujah! Jest nawet lepiej! Dziewczyny wyciągają aparaty. Z zapałem fotografują lasy palmowe, które są pod nami. Lądujemy. Gorąco, tropikalnie, egzotycznie. Widok palm cieszy oczy. – Super, że wybrałaś takie miejsce na wolontariat. Tu jest tak pięknie ! – oznajmia zachwycona Patrycja. Dojeżdżamy do hali przylotów. Dzieciaki machają do nas. Zaczynamy indyjską przygodę!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niespodziewane przeprosiny "pana bajkopisarza"

Wspomnienia z wizyty w Aarti Home w Kadapie, w Indiach

Dlaczego przestałam podróżować?