Posty

Wyświetlanie postów z 2015

BellSharqi - oj będzie się działo!

Po zajęciach street dance na piechotę wracam do domu z Colette. Parę miesięcy temu przyleciała z Egiptu po siedmioletnim pobycie. Była animatorem tanecznym w turystycznym kurorcie, jednak już miała dość tamtego świata i chciała z powrotem do Anglii. W Warrington Colette chce tańczyć. Ja też chcę tańczyć. Nie po to skończyłam studia, kursy, warsztaty itp żeby przez resztę życia „zamiatać miotłą”…Nasze spotkania nabierają tempa. Colette jest niesamowicie zdolna. W mig łapie bellydancowe figury, kombinacje i po dwóch tygodniach mamy opanowane dwie choreografie! – Teraz tylko każda z nas wymyśli po solówce i skromne show gotowe! – oznajmiam pełna zapału. Z moich starych kostiumów robimy nowe, dokupujemy drobiazgi na ebayu i jesteśmy gotowe na występy. 12 grudnia w Villagio Restaurant w Warrington mamy pierwszą okazję. Na sali 160 osób. Większość już na parkiecie. – A teraz przed państwem BellSharqi Show! Sylka i Farasha! People you are lucky today! You are really lucky!- wykrzykuj...

Operacja „ Przeprowadzka”

W tym roku moim największym wyzwaniem była przeprowadzka rodzinki do UK. Najpierw musiałam znaleźć pracę na północy, gdyż tam mieszkania do wynajęcia są stosunkowo tanie. Dzięki pomocy Shagufty, siostry jednego z moich pakistańskich przyjaciół, dosyć szybko znalazłam pracę w Warrington, koło Liverpoolu, w Summerville Nursing Home. Mieszkanie, takie jakie chciałam, też znalazłam błyskawicznie. Z prysznicem, a nie z wanną. Chwała Bogu! Teraz trzeba było ich sprowadzić. Najpierw mój piętnastoletni syn przyleciał w maju.Udało mu się zaliczyć wszystkie przedmioty i dostać świadectwo miesiąc wcześniej. W lipcu odstawiłam syna do Londynu, do przyjaciół, a sama poleciałam po dziewczynki i Patrycję. Miała ona po prostu być z nimi, podczas mojej nieobecności, kiedy będę w pracy. To były wspaniałe dwa tygodnie, Patrycja wniosła wiele radości, organizowała czas moim córkom. Do dziś ją mile wspominają. W sierpniu ostatni etap – mój mąż miał przyjechać z psem. Wyruszył naszym Volkswagenem ...

Zamknięcie programu adopcji serca w Indiach

Od trzech lat prowadziliśmy program adopcji serca w kilku ośrodkach w Indiach. Co miesiąc opiekunowie z Polski wysyłali swoim podopiecznym kwotę 100 zł, która wystarczała na zaspokojenie ich podstawowych potrzeb. Zeszłego roku zakończyłam ten projekt w Nakkapalli i Prathipadu. A teraz także i w Dommeru. Krótko mówiąc – adopcja nie wypaliła. Moje wnioski są takie, że aby móc prowadzić rzetelnie taką działalność trzeba być tam na miejscu, mieszkać tam, a nie wpadać raz w roku na krótki czas. Jeśli adopcję serca zostawimy Hindusom, będą robili to po hindusku, ze swoją zdolnością do opowiadania bajek o sierotkach, wytwarzania różnorodnych papierków i zaświadczeń o jakie ich poprosimy, niestety nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Jeżeli więc coś nie działa to należy to zostawić. Najlepiej skupić się na tych projektach, które się sprawdziły. WEMP czyli wyprawa edukacyjna z młodzieżą polską do Indii – to był świetny pomysł. Zaowocował tym, że młodzież sama wyruszyła do Az...

Indie twardy ugór

Minęło dwa lata odkąd założyłam Fundację. Zapowiadało się wspaniale. Szliśmy jak burza. Niestety w Indiach napotkaliśmy twardy ugór. W czterech miejscach zaczęłam pracę, i dziś mogę powiedzieć, że nie udało się. Powód? Zderzenie mentalności europejskiej i indyjskiej, działalność na odległość, brak zażyłych, przyjacielskich relacji. Moje założenie było takie, że skoro ludzie mianują się chrześcijanami, pełnią pastorskie funkcje to będą uczciwi, przejrzyści, transparentni. Niestety bardzo się myliłam. Normalną sprawą dla nich było ukrywać i zatajać fakty, preparować historyjki chwytające za serce, byle tylko zdobyć finansowe wsparcie, nierzetelne rozliczać się z wydatkowania środków finansowych. Dodatkową przeszkodą były różnice kulturowe, częste obrażanie się, unoszenie honorem itp. W tej chwili jestem zniechęcona. Straciłam zapał do pracy w Indiach. Nie straciłam zapału do pracy z dziećmi indyjskimi, ale rozczarowana jestem tamtejszymi liderami, ludźmi prowadzącymi organizacje. ...

Nowy początek w Warrington

Po siedmiu godzinach pucowania mebli, mycia podłóg, odkurzania Summerville Nursing Home, padam na materac i nie mogę się ruszyć. Myślę o ostatnim tygodniu. Przyjechałam w poniedziałek na szkolenie. Po południu obejrzałam mieszkanie i od razu zdecydowałam się je wziąć. W piątek dostałam klucze i wprowadziłam się do piętrowego, angielskiego domu. Dwie sypialnie i łazienka z kabiną prysznicową na górze, mała kuchnia i dwa pokoje na dole. Na razie pusto, ale niebawem ten dom ożyje. Joachim ma przyjechać za kilka tygodni. Dziewczynki na wakacje. Shugufta bardzo mi pomogła. Przez pierwsze dni pobytu w Warrington mogłam nocować u niej. Karmiła mnie pakistańskimi potrawami, którym nie mogłam się oprzeć. Wieczorami przesiadywałam z jej córkami i słuchałam ich opowieści o szkole, do której uczęszczają. Aqsa uczy się grać na skrzypcach, więc mogłam jej też pomóc. Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy wpadną i przywiozą Ci czajnik elektryczny, lub materac i kołdrę. Przyjaciele to największy skar...

WEMP Indie 2015 z przygodami - ostatni taniec w Nakkapalli

Obraz
Siedzimy leniwie w Bombaju czekając na autobus, który zawiezie nas na lotnisko międzynarodowe. W pewnym momencie obserwuję niesamowite poruszenie wśród moich dziewczyn. – Raju jest na Facebooku! – Co?! Słuchajcie, nie spłoszcie go. Tak długo na to czekałam. On może być dla nas źródłem cennych informacji. Rozmawiajcie z nim, proszę. – Patrz Sylka, co on wypisuje ! Jest ogromnie przestraszony. – To niech skasuje te swoje fotki, skoro się tak boi i niech będzie incognito. Wydobędziemy z niego prawdę. Od trzech lat jeżdżę do Nakkapalli. Za każdym razem coś mi tam nie pasowało. Czułam, że dyrektor tego sierocińca coś ukrywa. Parę razy nawet zrywałam współpracę, po czym Praveen „urabiał” mnie, zasypywał argumentami i dlatego kontynuowałam działalność….Ale ciągle miałam jakieś podejrzenia…. Patrząc na dzieci z Nakkapalli wiedziałam, że któregoś dnia one dorosną i zaczną mówić. Opowiedzą jak tam jest naprawdę. I właśnie ten dzień nadszedł. *******************************************...

WEMP Indie 2015 z przygodami - spotkanie z Pandu

Pobyt w Kovvuru/Dommeru dobiegł końca. Ostanie spotkanie z dziećmi w niedzielę. Łzy wzruszenia. Przed nami kolejny etap – sierociniec w Prathipadu. Pastor Sudhakar przyjechał po nas wynajętym vanem, który widocznie dopiero co wrócił z wesela. Auto przyozdobione było różyczkami, bibułą, jak to jest tutaj w zwyczaju. Dziewczyny padły jak muchy, spały całą drogę, upchnięte na tylnym siedzeniu. To już urok Indii, że do pojazdów należy się upychać, wciskać tyle ile się do i kogo się da. Ale nie było najgorzej. Wanda, Asia i Ewa miały w tym sierocińcu swoje podopieczne. Jechały się z nimi zobaczyć. Dzieci przywitały nas girlandami z kwiatów oraz napisami na kartkach białego papieru. Te, które były wspierane przez naszą Fundację trzymały w rękach kartkę ze swoim imieniem. Asia szybko znalazła swoją Daya Mani. Widać, że momentalnie nawiązały nić przyjaźni. Przytulań i serdeczności nie było widać końca. Wanda pozowała do zdjęć ze swoją Jayammą. Ja szukałam wzrokiem Pandu. Tato Ewy cał...

WEMP Indie 2015 z przygodami - najdłuższy most w Azji

Obraz
Czas dłużył nam się niesłychanie, z czego wszystkie byłyśmy bardzo zadowolone. Każdy dzień był pełen wrażeń. Dzieciaki szczęśliwe z przeprowadzanych przez nas warsztatów, kadra zachwycona z pomocy dydaktycznych jakie rozdaliśmy dzieciom. Prace plastyczne wyszły przepiękne, zajęcia taneczne na pewno były źródłem do inspiracji. Ja jednak wciąż nie mogłam pozbyć się jakiegoś smutku. Wiedziałam, że znowu będę musiała opuścić to miejsce, wrócić do swojego świata…. Sobota zapowiadała się interesująco. – Ravi, znasz jakieś legendarne miejsce w okolicy, albo legendarną opowieść? – zapytuję, gdyż obiecałam Annie Walczyk legendę do jej książki pt.”Mój dom” – No pewnie! Mieliśmy tutaj prawdziwego bohatera ! Ravi jest podekscytowany. Chce zawieźć nas do Muzeum Arthura Cottona. Najpierw jednak całe przedpołudnie zwiedzamy katolickie świątynie, które do złudzenia przypominają hinduskie. Ta sama kolorystyka, ten sam styl, te same figurki ……na prawie…. Załapaliśmy się na zbiorowe żywienie d...

WEMP Indie 2015 z przygodami - indyjskie wesele

Obraz
Otrzymałyśmy zaproszenie na wesele dyrektora sierocińca i szkoły w Dommeru. Ashish musiał wracać do siebie, do Uttar Pradesh. Zostałyśmy już tylko w swoim, babskim gronie. Najważniejszą kwestią dla nas było teraz w co się ubrać. T-shirty i dżinsy? Nie, chyba nie wypada. Sari? Za późno. Nigdzie nie kupisz gotowego stroju, tylko materiał do uszycia. Szycie spódnicy i choli trwa kilka dni. Nie zdążymy. Zdecydowałyśmy się na anarkali, czyli rozszerzające się u dołu tuniki i do tego specjalne szarawarki, ciasne na dole, pufiaste w udach. Mamy poniedziałek. Do czwartku powinnyśmy coś kupić. Do stroju trzeba kupić buty, biżuterię itp. Obleciałyśmy Kovvuru wzdłuż i wszerz, ale nie było nic zadowalającego. Po południu we wtorek udałyśmy się do Rajahmundry, aby tam definitywnie kupić stroje. Ja chciałam trzy kolory: niebieski-czerwony-zielony. Wanda chciała, aby jej się nie wżynało w pachy. Patrycja szukała czegoś w odcieniach brązu. Ewa chciała coś praktycznego, co będzie mogła nosić na c...

WEMP Indie 2015 z przygodami - kokosowa rodzinka

Obraz
Udało mi się zrobić dziewczynom wielką niespodziankę. Po przyjeździe na miejsce zastaliśmy tam już Ashisha. Patrycja poznała go wcześniej, poprzez Facebook. Ogromne zdumienie jakie pojawiło się na jej twarzy – bezcenne. Kovvur jest na samym południu Indii, natomiast Ashish jechał z Allahabadu, z samej północy. My podróżowałyśmy dwa dni samolotami z Europy, a on dwa dni po Indiach, pociągami. Prawie w tym samym momencie dotarliśmy na miejsce. Mój, młody indyjski wolontariusz przyjechał z gitarą, aby poprowadzić warsztaty gitarowe z chętnymi. Okazał się niesamowicie równym gościem, kumplem dla dziewczyn, kompanem do przeróżnych zabaw z dziećmi. Właśnie te zabawy z dzieciakami najbardziej go uszczęśliwiały. W Indiach mało kto gra na gitarze, tak więc Ashish wzbudzał wielkie zaciekawienie, a muszę przyznać, że gra nie byle jak. Naprawdę dobrze i śpiewa też świetnie. Zdobył serca tutejszych mieszkańców. Szczególnie jeden młody człowiek zachwycił się Ashishem i zapałał chęcią zgłęb...

WEMP Indie 2015 z przygodami - podróż do Rajahmundry

Obraz
Spotykamy się na Dworcu PKS we Wrocławiu. Trzy miłe, młodziutkie dziewczyny: Patrycja, Ewa i Asia, oraz dojrzała kobieta – Wanda ze swoim szczerym uśmiechem, i ja. Razem z osobami towarzyszącymi tworzymy mały tłumek na tutejszym peronie. Pamiątkowe zdjęcie i wskakujemy do Polskiego Busa. Musimy dotrzeć do Warszawy. Jest 15 stycznia, wieczór. Dobrze, że nie ma śniegu. Dziewczyny dopiero co się poznały, ale w autobusie szczebioczą i chichrają się jak stare przyjaciółki. Ja słucham opowieści Wandy. Moment integracyjny następuje w Łodzi. Podczas przerwy wybiegamy z ciepłego busa na siku. Latryna jest samoobsługowa. Trzeba tylko wrzucić trzy złote. Mamy dwie monety na całą naszą piątkę, więc upychamy się w pomieszczeniu wszystkie razem. Podczas, gdy jedna załatwia potrzebę, reszta stojąc tyłem śpiewa i podryguje do piosenki Pharella Williamsa „Happy” puszczanej z telefonu komórkowego. Wybiegamy ponownie, rozbawione do upadłego. Czuję, że damy radę przeżyć wspólnie następne trzy tygo...

Na horyzoncie Warrington

Po powrocie z Indii zdążyłam być tylko dwa dni z moimi domownikami. Kolejne pięć tygodni upłynęło na pracy w Horsham. Teraz siedzę ponownie na lotnisku w Luton i czekam na samolot do Polski. Wygląda na to, że za kilka tygodni zmienię miejsce pracy. Niestety zdegraduję się kolejny raz, aby później ponownie się odbić. Warrington to urocze miejsce. Mieszkania są stosunkowo tanie. Produkty żywnościowe i odzież kosztują tyle co w Polsce. Zdecydowałam się zrobić ten ruch. Kokosów nie będzie, ale da się żyć. No i tyle. Czas pokaże.

Ponadreligijna sztuka - refleksje po WEMPie

Obraz
W szkole dla sierot w Dommeru nie mam pojęcia ile rzeczywiście jest sierot. Zasadniczo w większości są to biedne dzieci z okolicy. Vidya Jyothi Educational Society oferuje im edukację z językiem angielskim. Wspiera te najbiedniejsze, pomaga w zakupie obowiązkowych mundurków, pomaga rodzinom dzieci w ich wyżywieniu. Organizacja jest chrześcijańska, ale do szkoły przychodzą uczniowie wyznający hinduizm czy islam. Podobnie w państwowych szkołach w Prathipadu, które odwiedziliśmy. Dzieciaki były z różnych wyznań. Przybywając tam w celu przeprowadzenia warsztatów artystycznych przyświecał nam jeden cel – zainspirować twórczo te dzieciaki. Pokazywaliśmy im nowe pomysły na zajęciach plastycznych. Robiliśmy prace z suszonych liści, tworzyliśmy obrazy półprzestrzenne z kolorowych kółek, malowaliśmy z nimi farbami klejowymi. Najmłodsze dzieci po otrzymaniu kolorowanek , wypełniały pola non stop przez dwie godziny. Tak były wygłodniałe tej aktywności. Składanie papierowych samolotów okazało ...