BellSharqi - oj będzie się działo!
Po zajęciach street dance na piechotę wracam do domu z Colette. Parę miesięcy temu przyleciała z Egiptu po siedmioletnim pobycie. Była animatorem tanecznym w turystycznym kurorcie, jednak już miała dość tamtego świata i chciała z powrotem do Anglii. W Warrington Colette chce tańczyć. Ja też chcę tańczyć. Nie po to skończyłam studia, kursy, warsztaty itp żeby przez resztę życia „zamiatać miotłą”…Nasze spotkania nabierają tempa. Colette jest niesamowicie zdolna. W mig łapie bellydancowe figury, kombinacje i po dwóch tygodniach mamy opanowane dwie choreografie! – Teraz tylko każda z nas wymyśli po solówce i skromne show gotowe! – oznajmiam pełna zapału. Z moich starych kostiumów robimy nowe, dokupujemy drobiazgi na ebayu i jesteśmy gotowe na występy. 12 grudnia w Villagio Restaurant w Warrington mamy pierwszą okazję. Na sali 160 osób. Większość już na parkiecie. – A teraz przed państwem BellSharqi Show! Sylka i Farasha! People you are lucky today! You are really lucky!- wykrzykuj...