Buntownica w Pendżabie

Nie da się ukryć, że będąc w Pakistanie toczyłam ze sobą walkę. Wychowałam się w społeczeństwie koedukacyjnym, robiłam zawsze to co chciałam. W mojej rodzinie nie było mowy, że coś jest męskim zajęciem a coś żeńskim. Sprzątanie, gotowanie, pranie, rąbanie drzewa, zabijanie kurczaka na rosół czy karpia na święta, jazda traktorem po polu, gra w piłkę nożną, taniec, samotne wędrówki po lesie, te czynności były dla mnie takie normalne ….ehhh…mogłabym wymieniać i wymieniać…..Dżinsy, t-shirt i rozwiany włos – taki ubiór lubię najbardziej. Nagle znalazłam się w społeczeństwie, gdzie dla kobiety istnieją same ograniczenia. Czy trudno się dziwić, że mój organizm zareagował buntem? Ledwie wystawiałam nogę za próg domu w Sargodzie, już kobiety za mną biegły krzycząc „Załóż dupattę!”.Od tej dupatty powyskakiwały mi pryszcze na szyi, gdyż moja skóra nie przywykła do tego. Pokazywałam każdemu te moje wypryski, aby wzbudzić w nich choć trochę zrozumienia. Najbardziej jednak wkurzało mnie to jak mężczyźni patrzą na kobiety. Pierwszego szoku doznałam już w samolocie z Dohy do Lahore. Jako ostatnia wbiegłam na pokład i stanęłam jak wryta. W moją stronę zwróciło się kilkaset par pakistańskich, męskich oczu. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doznałam. W Europie tego nie doświadczysz. Bezczelny, lustrujący Cię z góry na dół, z dołu do góry wzrok, bezwstydny i wyuzdany. Chodząc po bazarze w Sargodzie, będąc szczelnie owinięta dupattą i tak miałam na sobie ten obleśny wzrok ciekawskich mężczyzn. W pewnym momencie taka furia mnie opanowała, że ściągnęłam dupattę i zaczęłam się im przyglądać dokładnie tak samo jak oni mnie. Z góry na dół, na brudne sandały, poplamione kurty, na tłuste loki na czole, na brudne łapska…bezczelnie ich lustrowałam…..ale to trwało tylko chwilę….z amoku wyrwała mnie myśl, że zachowuję się jak dziwka. Zreflektowałam się, z powrotem okutałam chustą …oj trzeba mieć rozum… W sobotę pojechaliśmy w piękne góry. Bajeczne jezioro. Cudowna, zielona kraina. Niestety jakaś ogólna słabość mnie opanowała, może z powodu zmiany flory bakteryjnej. Tylko Coca Cola mi mogła pomóc. Zatrzymaliśmy się w niewielkiej wiosce. Mężczyźni wysiedli z auta, kobiety miały siedzieć i czekać, aż oni zrobią zakupy. Zamierzałam otworzyć drzwi. Siedzący z nami kierowca, Ejaz, w tym momencie je zablokował, nie chcąc abym wyszła! Tego już za wiele! Nikt nie będzie mnie więził w gorącym aucie! Opuściłam szybę w oknie, wystawiłam najpierw jedną nogę, wyciągnęłam drugą i wyskoczyłam z auta. Pognałam na drugą stronę jezdni. Nie otworzyliście mi drzwi to wyszłam oknem! Zostawiłam oszołomionego Ejaza i żonę Zahida w samochodzie, bo musiałam zobaczyć czy Coca Cola, którą mi chcą kupić ma dobrą datę ważności czy nie. W niedzielę po nabożeństwie udaliśmy się w kilkugodzinną podróż do Multan. Miałam tam się zobaczyć z kolejnymi przyjaciółmi. Mieliśmy się zatrzymać w Khanewal u krewnych Zahida. Podziwiałam Pakistan podczas podróży, pod wieczór byłam już jednak zmęczona. Liczyłam na szerokie łóżko, na którym rozprostowałabym nogi.. – Siostro, podzielisz się na dzisiejszym nabożeństwie jakąś historią ze swojego życia z Bogiem?…- Pastor Hizkiel kieruje do mnie gorącą prośbę. – Na jakim nabożeństwie? Jest prawie dziewiąta wieczorem! Jakie nabożeństwo?? – No ….oni tam czekają na gościa zza granicy…. – Taaaaak?….Na gościa zza granicyyyy? To zaraz zobaczą gościa zza granicy!!!!!! Zrywam z siebie dupattę, ściągam tunikę. Mam teraz na sobie tylko obcisły t-shirt i jeansy. – Tak wygląda gość zza granicy! Jeśli chcą coś usłyszeć to niech mnie akceptują taką jaka jestem. Taka jestem! – wybucham płaczem, bo moje nerwy mają dość dyktowania mi jak mam się ubrać, jak się zachować, gdzie mogę pojść, co mogę powiedzieć. Wolności! Wolności chcę! – My rozumiemy… jesteś wolna, możesz naprawdę robić co chcesz…ale my pragniemy tylko jednego – abyś była bezpieczna…tylko abyś była bezpieczna…. Ok…koniec odstawiania cyrku….trzeba się wziąć w garść i być grzecznym, uprzejmym gościem zza granicy….zakładam tunikę oraz dupattę, wycieram oczy i nos…już w porządku, już ok, przepraszam za ten napad…już jestem grzeczna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niespodziewane przeprosiny "pana bajkopisarza"

Wspomnienia z wizyty w Aarti Home w Kadapie, w Indiach

Dlaczego przestałam podróżować?