Z wizytą u wdów i sierot Sargodhy
Dzisiaj jest czwartek, 9 października 2014. Zaplanowałam, że odwiedzę rodziny, którym nasza Fundacja pomaga. Spędzę czas z dziećmi, porozmawiam z wdowami, na pewno będzie bardzo miło. Zahid zapewnia od rana, że zaraz pojedziemy, ale najpierw trzeba było pójść na posterunek policji…w sumie pokonać samochodem spory kawałek. Potem kręciliśmy się po bazarze, też dużo czasu zeszło. Teraz siedzimy w pokoju popijając herbatę masalę i nikomu się nie śpieszy….Zaczyna się we mnie coś gotować…jestem zdana na moich przyjaciół, sama nie dotrę do rodzin. Dla nich czas płynie po pakistańsku. Wolno i leniwie. Siedzą, żartują…a za oknem się ściemnia! – Czialo, czialo, czialo! – wykrzykuję słówko, którego się nauczyłam, a które odpowiada naszemu „dawaj, dawaj!”. Klaszcząc przy tym w dłonie ponaglam pastora Hizkiel oraz kierowcę, aby ruszyli tyłki i zawieźli mnie tam gdzie chcę. Pierwszych kilka rodzin mieszka nieopodal. Przygotowuję kwotę jaką zaraz wręczę wdowie i wsadzam do kieszeni. Tuż przed b...