Brytyjskie żarcie

W porównaniu do Niemców Brytyjczycy nie lubią dobrze zjeść. Bardzo popularne są tutaj mrożonki, które wrzuca się na 20 minut do pieca i gotowe. Kto ma mikrofalówkę to tam odgrzewa. Największe wzięcie ma sieć handlowa Iceland gdzie można kupić mrożonki jakie tylko kto chce: warzywa, owoce, gotowe dania, desery, ciasta – czego tylko dusza zapragnie. Miałam szczęście, że mój pierwszy miesiąc w Anglii spędziłam u przyjaciół. Karmili mnie dostatnio, smacznie i zdrowo. W Londynie jest też mnóstwo polskich sklepów, że nawet swojską kiełbaskę mogłam pałaszować. Ale jak to mówią – „Londyn to nie Anglia”. Teraz jestem w Horsham, tutaj polskich sklepów nie ma. Angielskie porcje na talerzach są wielkie! A ja nauczona zostałam zjadać wszystko co mi podają. Przytyłam już tutaj 5 kilo. No cóż, na te zimowe chłody ( tutaj deszcze i wiatry ) dodatkowe kilogramy to nic….ale za miesiąc do Indii jadę, a tam będzie grzało ! Hmmm…….. Jednak teraz pracuję i dostaję od firmy 35 funtów na jedzenie, co tydzień. Mam się sama wyżywić. Nie robiłam tego od ponad 20 lat. Ostatnio kupowałam tylko dla siebie będąc jeszcze panną i mieszkając na stancji. Potem wyszłam za mąż i karmiłam głównie męża, a następnie dzieci…o sobie nie myślałam. Tzn wrzucałam na żołądek zawsze coś na szybko, żeby tylko się napchać i nie zastanawiałam się co wcinam. Teraz muszę kalkulować. Pierwszy tydzień w pracy to doświadczenia z obrzydliwymi angielskimi zupkami w puszkach. Anglicy zupki miksują, i w ogóle nie potrafią doprawić. Na początku kojarzyły mi się z wymiocinami. Ale dyniowa zupka Uli mnie przekonała i marchwiowa zupka u Wiesi 🙂 Ale te z supermarketów są obrzydliwe! Tak więc wczoraj zaliczyłam Sainsbury’s i nakupiłam sobie trochę zapasów. Ogórki konserwowe się im nie udały – nie to co nasze polskie, majonez też nie ten co nasz Winiary…No ale Cheddar mają pyszny, Brie też lepszy , w ogóle sery są przepyszne. Tak więc postawiłam na sery i jajka! Trochę za dużo sobie dziś nagotowałam. Nie potrafię jeszcze ugotować sobie porcji dla jednej osoby, ale jutro postaram się ugotować jak dla kotka…chociaż angielskie koty na pewno jedzą większe porcje niż polskie…..

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niespodziewane przeprosiny "pana bajkopisarza"

Wspomnienia z wizyty w Aarti Home w Kadapie, w Indiach

Dlaczego przestałam podróżować?