Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

Lepiej ugryźć się w język

Ostatnio dałam upust swoich emocji na blogu. W sumie po to jest blog, żeby człowiek pisał co go gryzie wewnętrznie….jeśli nie ma akurat wyrozumiałego słuchacza pod ręką. Akurat nie było, więc to co mnie dusiło znalazło się na widoku publicznym. Już na drugi dzień żałowałam, że obsmarowałam Marlene. Wysłała mi sms-a chwaląc mnie za moją pracę. Zawstydziło mni to. Zwątpiłam – czyżby czytała mojego bloga? Ależ nie ma takiej opcji. Na drugi dzień kolejny sms ze słowami zachęty dla mnie do dalszej pracy. Następnie wpadła do mnie osobiście i szczerze rozmawiała, wykazując troskę o mnie a nawet zaproponowała wspólny obiadek…Biłam się w pierś w myślach i wstyd mi było. Będąc dwa miesiące w Wielkiej Brytanii ulegałam pokusie, aby osądzać Anglików. Narzekać, że nieżyczliwi itp. Ale nie można oceniać ludzi wg nacji do której przynależą.W każdym narodzie można spotkać ludzi podłych i szlachetnych. Weszłam do kiosku. Dwóch Hindusów za ladą, trzeci przy wyjściu podpiera regał. – Proszę dołado...

Wezwana na dywanik

Dzwoni Marlene. To moja menadżerka, po naszemu- dyrektorka. Dawno do mnie nie dzwoniła. Na początku skakała koło mnie, bo byłam nowa, zapraszała na chrześcijańskie spotkania i imprezy, namaściła mnie olejem z Izraela do efektywnej pracy, a potem zamilkła. Już nie szczebiocze mi nad uchem. – Hej Sylwia, co się dzieje? Theresa pisze maile, że jesteś brutalna!! Jak to jesteś brutalna?! Co to ma znaczyć?! Staram się opanować, bo jej słowa, mimo że wygłaszane przez telefon, niosą ze sobą potężną dawkę emocji. – Nic się nie dzieje. Nie ma problemu. Pracuję bardzo dobrze. Robię wszystko co w mojej mocy, aby było jak najlepiej. I to jest prawda. Pracuję bardzo dobrze. Chwalę siebie samą, bo raczej nikt inny mnie nie pochwali. Tutaj się wymaga. Mówi się raz, a potem ocenia. Taka rzeczywistość. Deszcz leje, jak to zazwyczaj bywa w tym kraju. Pożyczyłam czarną parasolkę w kolorowe groszki. Ubrałam się ciepło i kluczę pomiędzy kałużami. Droga do biura zajmuje mi jakieś dwadzieścia minut na pi...

Brytyjskie żarcie

W porównaniu do Niemców Brytyjczycy nie lubią dobrze zjeść. Bardzo popularne są tutaj mrożonki, które wrzuca się na 20 minut do pieca i gotowe. Kto ma mikrofalówkę to tam odgrzewa. Największe wzięcie ma sieć handlowa Iceland gdzie można kupić mrożonki jakie tylko kto chce: warzywa, owoce, gotowe dania, desery, ciasta – czego tylko dusza zapragnie. Miałam szczęście, że mój pierwszy miesiąc w Anglii spędziłam u przyjaciół. Karmili mnie dostatnio, smacznie i zdrowo. W Londynie jest też mnóstwo polskich sklepów, że nawet swojską kiełbaskę mogłam pałaszować. Ale jak to mówią – „Londyn to nie Anglia”. Teraz jestem w Horsham, tutaj polskich sklepów nie ma. Angielskie porcje na talerzach są wielkie! A ja nauczona zostałam zjadać wszystko co mi podają. Przytyłam już tutaj 5 kilo. No cóż, na te zimowe chłody ( tutaj deszcze i wiatry ) dodatkowe kilogramy to nic….ale za miesiąc do Indii jadę, a tam będzie grzało ! Hmmm…….. Jednak teraz pracuję i dostaję od firmy 35 funtów na jedzenie, c...