Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

Pracuję w Wielkiej Brytanii

Nareszcie mam pierwszą umowę o pracę w Wielkiej Brytanii. Długo to trwało, musiałam wyrobić wszystkie potrzebne papiery, aby móc tu pracować. Gdybym wiedziała, że cały miesiąc będę czekać nie zdecydowałabym się na przyjazd tutaj. W Niemczech kokosów nie miałam, ale na rachunki i podróż do Indii zapracowałabym spokojnie. Teraz nie mam tej gwarancji…Tzn gwarancją jest Bóg…Tak, uczę się, przerabiam lekcję zaufania do Boga. Pozostaje mi tylko czekać…. Opiekuję się niepełnosprawną kobietą. Mam swój pokoik w jej mieszkaniu. Dostaję 35 funtów tygodniowo od firmy na jedzenie, ale ile zarobię okaże się za miesiąc. Nie potrafię odliczyć tych wszystkich angielskich podatków i opłat. Codziennie od 7.15 do 13.30 biegam na każde polecenie mojej podopiecznej. Ona jest niezwykle absorbująca, zresztą nie dziwię się, skoro może ruszać tylko głową i troszeczkę lewą ręką, potrzebuje innej osoby, która będzie robiła to wszystko czego sama nie może dokonać. Od 13.30 do 18.30 mam pięciogodzinną przerwę. ...

Polska wigilia w Horsham

Obraz
Czas w Londynie upłynął mi bardzo szybko. Nie ukrywam, że miałam napady lekkiej paniki pt. ” A co będzie jeżeli? ” Zrezygnowałam z pracy w Niemczech, bo tu w Wielkiej Brytanii rysowały się przede mną lepsze możliwości. Ale cała papierkowa robota jaką trzeba na początku zrobić, aby legalnie otrzymać pracę w Anglii, troszkę mnie frustrowała. Zamiast od 2-go grudnia, umowę z pracodawcą mam od 27-go. W międzyczasie popracowałam u angielskiej, sędziwej pary. Zarobiłam pierwsze swoje funty ! Jednak nic już z nich nie zostało, bo zapłaciłam za wizę do Indii, zrobiłam zakupy dla moich dzieciaków, no i na pociąg do Horsham wydałam tyle ile na samolot do Polski, a nawet więcej! Siedziałam sobie dziś w domu u niepełnosprawnej Teresy, która się będę opiekować przez najbliższy miesiąc, łykając z obrzydzeniem podgrzewane spagetti z puszki, przygryzając lekko zeschnięta pitą. Wtedy zadzwoniła do mnie Wiesia czy nie wpadłabym do niej. Okazało się, że miejsce gdzie będę pracować jest oddalone o c...

Bilety są, wizy się robią

Zabukowałam bilety do Indii jeszcze będąc w Polsce. Ogromnie mnie to stresowało. Razem z Adamem i Jędrkiem lecimy z Warszawy przez Dubaj do Delhi. Tam przenocujemy u Artura i następnego dnia wyruszymy do Rajahmundry przez Hyderabad. Artur będzie sam wracał 15-go lutego, a my pojedziemy dalej do Visakapathnam. Właśnie stamtąd będziemy wracać do polski. W Bożych rękach jest nasza podróż, tak jak i cała wyprawa. Mój syn złożył podanie o wizę we Wrocławiu, a ja z Adamem w Londynie. Nie obyło się bez niespodzianek. Podchodzę do okienka, młody, hinduski urzędnik patrząc na moje podanie stwierdza, że muszę mieć jeszcze list od pracodawcy, że nie będę wykonywać żadnej charytatywnej pracy dla mojej firmy, w której pracuję w Wielkiej Brytanii. Na szczęście pracodawca nie robi żadnych problemów i po tygodniu zjawiam się ponownie z plikiem papierów, aby złożyć swoją aplikację. Tym razem wszystko jest w porządku. Proces przyznawania wizy trwa. Czas przygotować szczegółowy plan zajęć w szkole w ...

Wielka Brytania po raz pierwszy

Obraz
I stało się. Jestem w Londynie. Miasto zachwyciło mnie i zaskoczyło. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę oczarowana wielką metropolią. A jednak. Wiktoriańskie, filigranowe zabudowania tak rozweselają moje serducho jak żadne inne dotąd. Kosmopolityczne miasto do którego non stop przybywają ludzie z całego świata – to miejsce dla mnie! Dopiero tutaj można uświadomić sobie co to znaczy „Boże stworzenie” . Jak różnorodnie Bóg ukształtował ludzi. Jakie bogactwo kształtów, kolorów, kultur. Dobrze mi wśród całej tej kolorowej masy. Czekam na pracę. Załatwienie wszystkich potrzebnych formalności to nie taki pryszcz. Mieszkam u Uli i Mirka, użyczyli mi swojej gościny, pomagają w najdrobniejszych sprawach. Jak to dobrze, że są ! Staram się o pracę w Horsham, jako opiekunka do osób starszych. Byłam już na szkoleniu i praktykach. W Horsham pomagała mi Wiesia i Jurek. Mogłam u nich przenocować, zażyć kapieli z dodatkiem naturalnych produktów, które Wiesia własnoręcznie wyrabia. Karmią mnie t...