Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Zaszczepieni przed WEMP 2014

Obraz
Razem z synem, Jędrzejem lat 16, dotarłam dzisiaj do SANEPIDU we Wrocławiu na ulicy Składowej. Po drodze moja orientacja w terenie jak zwykle zawiodła i trochę kluczyliśmy, ale telefon do pani pielęgniarki pomógł nam znaleźć miejsce docelowe. Pani w gabinecie nie przerywała ani na chwilę swoich wywodów. Ponarzekała na nasze spóźnienie, zaciekawiona pytała o wszystko, potem znowu pomrukiwała na moje niezdecydowanie czy chcę fakturę czy nie, a następnie znów zaszczyciła nas porcją zwrotów grzecznościowych. Człowiek nie miał czasu zastanawiać się czy szczepionki go bolą czy nie. Pamięta się tylko miłą, mniej lub bardziej, pogawędkę z panią pielęgniarką. I to o niej debatowaliśmy z synem w drodze na pociąg powrotny. Jędrzej przyjął szczepienie przeciw WZW A oraz durowi brzusznemu. Ja kolejną i ostatnią dawkę przeciw WZW A oraz przeciwko błonicy i tężcowi. Razem kosztowała nas ta przyjemność 782 zł. Tym sposobem kolejny krok do celu został zrealizowany.

Opowiadam o Indiach

Obraz
Od samego początku po powrocie z Indii opowiadam o swojej podróży. Dzielę się tym, co tak bardzo mnie tam poruszyło. Pragnę uwrażliwić jak najwięcej osób na los indyjskich sierot. Zależy mi na tych dzieciach. Marzę, aby ich świat nabrał kolorów. Pragnę poruszyć serca polskiej młodzieży, dorosłych oraz osób starszych. Te dzieci wołają o wsparcie. Postanowiłam, że będę robić co mogę, aby im pomóc. Wierzę, że to ma sens. Kiedyś nam pomagano, teraz my możemy dać coś od siebie. Opowiadałam na kameralnych spotkaniach, w kawiarenkach, w Gminnym Ośrodku Sportu i Rekreacji w Kątach Wrocławskich, W Kościele Zielonoświątkowym w Kostrzynie, W Kościele Baptystów we Wrocławiu. Przede mną spotkania w szkołach podstawowych i w kościele w Międzyrzeczu. Docieram do ludzi nie tylko przez Facebook. Wiem, że to jest najważniejsze – bezpośrednie spotkania z ludźmi. Na razie jestem ograniczona czasowo. Ale mam nadzieję, że niebawem takich wydarzeń będzie więcej. Poniżej, dla wybitnie zainteresowa...

Na kolejną wyprawę zabieram syna

Decyzję podjęłam miesiąc temu. Z powodu braku chętnych na wyjazd ze mną do Indii większość kwoty, jaką uzbierałam na ten cel przeznaczę dla mojego syna. Skoro wszyscy odmówili to biorę Jędrka. Ma 16 lat, pięknie rysuje, tworzy komiksy, będzie prowadził warsztaty z rysunku w Indiach. Paszport już wyrobiony, teraz tylko przebadać go gruntownie i zaszczepić. Tak, jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Ale robię wszystko, aby mógł tam pojechać i cało oraz zdrowo wrócić. Reszta w Bożych rękach.

Pomoc humanitarna dla rannych w ataku na kościół w Peszawarze

Obraz
22 września, niedziela. Zaglądam na Facebook, a tam czytam na profilu mojego przybranego siostrzeńca z Pakistanu, że setki ludzi zostało rannych i zabitych w ataku na kościół w Peszawarze ! Ta niedziela jest smutna, w Pakistanie płacz. Dwaj samobójcy wysadzili się w powietrze, kiedy wierni wychodzili po nabożeństwie. Zabili ponad 200 osób, ciężko ranili drugie tyle. Od razu informuję o tym na swoim profilu na Facebooku. Okazuje się, że media tylko napomknęły o tak strasznym ataku, drugiego dnia już milczą. Ludzie potrzebują pomocy. Uważam, że cały chrześcijański świat powinien zewrzeć szyki i pospieszyć z pomocą dla ciężko rannych. Brakuje na lekarstwa, ludzie cierpią Niestety nie widzę chrześcijańskiego „pospolitego ruszenia”. Trudno. Fundacja „Dzieci Orientu” ogłasza zbiórkę na lekarstwa dla rannych poprzez Facebook. Jest odzew. Darczyńcy ślą na konto fundacji pieniądze na leczenie. Jest to dla mnie ogromną radością! Udało się zebrać 700 zł ! Jestem wdzięczna : Joli, Asi, Er...

Szczęśliwa, bo znów z rodzinką

Obraz
Wieczorem telefon. -Pani Sylwio, mamy problem w Garmisch, czy mogłaby pani tam pojechać i zaopiekować się starszą panią….” Reszta słów do mnie już nie dociera, bo czuję napływ krwi do skroni. – Absolutnie, kategorycznie i za żadne pieniądze – NIE !!! Nic mnie już nie może zatrzymać w Niemczech. Wyjeżdżam i koniec. Chcę być z moimi dziećmi przez cały nadchodzący miesiąc. Następnego dnia wszystko idzie zgodnie z planem. Przyjeżdża zmienniczka. Po godzinie czternastej ja wsiadam do busika i delektuję się wolnością wydając z siebie lekko tłumione okrzyki radości. Praca w Niemczech to już przeszłość. Mąż wita mnie moimi ulubionymi kabanosami, Radlerem i marcepanowym batonikiem. W sumie tego Radlera mógłby sobie darować…za bardzo przypomina mi Bawarię, ale następnego dnia wypijam go ze smakiem. 1 listopada siedzimy w domu – to już też tradycja, nie lubimy dołączać do tłumu szturmującego cmentarze. Na grób naszych córek pójdziemy jak się rozluźni. 2 listopada – dzień moich urodzin....