Kościół w Nakkapalli
Dźwięki konga dobiegające do mojej chaty sprawiają, że rzucam wszystko i lecę w ich stronę. W budynku kościoła zastaję grupę kobiet i młodzieży zajętych przygotowywaniem posiłku dla ubogich. Cała procedura obierania, krojenia itp odbywa się na betonowej podłodze. Buzie uśmiechnięte, zadowolone, gdyż robią to przy rytmicznym akompaniamencie będnów i tamburyna. Wędrowny kaznodzieja wyśpiewuje pieśń pochwalną na cześć Boga.
-Chodź, zobacz jeszcze tutaj – idę za Praveenem, aby przyjrzeć się palenisku, na którym ustawiony jest ogromny kocioł, a w nim jakaś zupa z zielonymi warzywami. Prawdopodobnie zielone chili.
Jednak muzyka i śpiew sprawiają, że muszę tańczyć. Wyciągam moje fanveile i improwizuję…mogłabym tak godzinami, ale oni przestają grać wśród okrzyków radości i śmiechu. No szkoda…widocznie do takiego widoku nie są przyzwyczajeni. Ale co sobie zatańczyłam to moje.
Zbiera się coraz większy tłum. Ludzi wciąż przybywa, robi się tłoczno. Ubrałam się skromnie, ale oczywiście założyłam dżinsy, uczesałam w warkocz, nawet go przedłużyłam włosami, która dała mi Chandra Kala…
– O nie ! – Praveen na mój widok jest najwyraźniej załamany
– O co chodzi?
– Czy możesz rozpuścić swoje włosy?
– Mogę jak pójdziemy do dzieci bawić się, ale na nabożeństwo chcę iść w warkoczu – poczułam się dotknięta, bo bardzo nie lubię jak ktoś mi mówi co mam robić czy w co się mam ubrać.
– Jak będziesz miała rozpuszczone włosy, tak jak na plakacie, to ludzie będą widzieć, że to Ty, a w warkoczu to przypominasz tutejsze kobiety…
– Jakim plakacie?! – biegnę do budynku kościoła i moim oczom ukazuje się niewiarygodny widok. Ogromny baner z moim zdjęciem na ścianie pod tytułem: „Holy Revival Meeting, speaker: Sylka Rayska”.
– No tym razem gościu przesadził ! – myślę sobie, bo nie jestem żadnym mówcą, kaznodzieją. No ale co tam… mięknę, rozpuszczam włosy i humor mi wraca. Wszystko wydaje mi się takie zabawne, ale i niezwykłe.
Budynek zapełnia się ludźmi, siadają na krzesłach. Krzesła? Przecież wcześniej siadali na podłode. Okazało się , że na okoliczność mojej wizyty wynajęto je.
– Keybord też wynajęliśmy.
– Co??Przecież wystarczą konga lub tamburyn! Po co keyboard ?!! – krzyczę na Praveena, wystrszona kolejną okazją do usłyszenia tego jazgotu.
Praveen jest naprawdę zmieszany.
-Hmm…..no…..ludzie to lubią….
-Dobra, przecierpię ten keyboard. – myślę sobie, gdy sadzają się pół metra od wielkiego głośnika. Prawie mnie tym zabili, ale na szczęście zawołano mnie na środek i posadzono na honorowym miejscu. Nie cierpię takiego wyróżniania osób, ale tym razem byłam szczęśliwa. Wybawiona od atakujących mnie decybeli.
Nagle czuję, że coś się zaczęło…. Sensacje w moim żołądku! Nie miałam ich przez pięć dni, jakie do tej pory spędziłam w Indiach, a musiały zacząć się teraz?! Kiedy siedzę w centralnym punkcie z setką oczu wlepionych we mnie? Panie Boże, pomóż ! Czuję, że wszystko się uspokaja. Burza w jelitach minęła na czas nabożeństwa.
A na spotkaniu podobnie jak w Dommeru, jeden wujek- pastor, drugi wujek-pastor, trzeci wujek- pastor.Na szczęście tylko jeden głosi kazanie. Nic nie rozumiem, ale chłonę atmosferę po prostu. Jeszcze tylko jakieś śpiewy solowe, aż wreszcie poproszono mnie. Kwiaty na szyję, powitanie i w tej serdecznej atmosferze opowiadam jak Bóg spełnił swoją obietnicę w moim życiu. Jeśli Bóg coś powie, to na pewno to uczyni. Obiecał, że pewnego dnia będę w Indiach i jestem. I o innych rzeczach jeszcze opowiadam, których Bóg dokonał w moim życiu.
Po twarzach zebranych nie mogę nic rozpoznać, czy to trafia do nich czy nie trafia. Ale łzy w oczach jednego z wujów Praveena, mówią mi wiele. Cieszę się, że kogoś poruszyły moje słowa, że ktoś zobaczył jak dobry jest Bóg.
– Trzysta osób, w tym mnóstwo wyznawców hinduizmu słuchało Ciebie ! – przybiega do mnie po spotkaniu rozentuzjazmowany Praveen.
– Chwała Bogu! – mówię i idę zobaczyć tłum pochłaniający curry z kurczaka.
To naprawdę dobry przykład kościoła. Dać kilkuset osobom porządny obiad to nie lada wyzwanie, a oni zrobili to śpiewająco.
Ludzie o wielkich sercach, życzliwi, pomocni…tak bardzo chciałabym, aby wiodło im się, tam w Nakkapalli, aby wszyscy byli zdrowi, najedzeni, mieli w co się ubrać i gdzie mieszkać….tak niewiele potrzeba, aby im pomóc….
Komentarze
Prześlij komentarz