Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2013

Dzieci z Nakkapalli

Obraz
– Tam za tą górą są dzieci – oznajmia Praveen pokazując mi sporych rozmiarów zielone wzgórze. „To musi być kawał drogi” – myślę i zabieram się za fotografowanie obejścia. Lakshmi przygotowuje dla mnie śniadanie. Nie wiem co to jest. Coś w rodzaju kaszy manny z warzywami. Delikatnie ostre. Starała się, aby było łagodne. Lakshmi pracuje na uniwersytecie w Visakapathnam jako wicedyrektorka. Od pięciu lat jest wdową. Straciła męża w wieku 26 lat. Zmarł na atak serca w tak młodym wieku. Byli rówieśnikami. Odkąd Lakshmi poznała Praveena jej całym życiem są dzieci w Grace Children Ministries, którym poświęca każdą wolną chwilę. Pomaga też w gospodarstwie domowym. Tak mi o sobie mówiła. Zwiedzam prawie wykończony już domek , znajdujący się za palmową chatką. W ramach pomocy ubogim państwo buduje od 6 lat dla rodziny Praveena ten budynek. Miło tutaj. Ciasno, ale przyjemnie. Może za rok… Przybiega do mnie Vinky z wiecznie śmiejącymi się oczami. Nie – z oczyskami, bo są ogromne! Vinky...

Z Dommeru do Nakkapalli

Obraz
Henna na moich rękach prezentuje się naprawdę okazale. Poprzedniego wieczora Indira narysowała mi przepiękne wzory kwiatów, liści oraz przeróżne kształty i linie na moich dłoniach. To był kolejny przejaw jej wielkiego serca jakie ma dla mnie. A dziś moje rączki są niezwykle orientalne. Dumnie nosiłam te wzory podczas całego mojego pobytu w Indiach. Grzecznie wsiadłam na motocykl zostawiając obie nogi po lewej stronie. Przebywszy kilkanaście kilometrów szalonej jazdy z Kovvuru do Dommeru jesteśmy w szkole Vidya Jyothi. Dzieci już czekają. Z powodu jakichś zamieszek lekcje miały się nie odbyć, ale Ravi poprosił władze o pozwolenie i oto mogę zobaczyć się z uczniami. Dokładnie oglądam każdy zakamarek szkoły, fotografuję wszystkie drażliwe miejsca. Po to tu jestem. Przyjechałam zobaczyć warunki w jakich uczą się dzieci ze szkoły Vidya Jyothi i to co ujrzałam załamało mnie. Warunki są tragiczne. Lekcje są na zewnątrz szkoły w starych, zniszczonych ławkach, część uczniów siedzi na ...

Dommeru - niedzielne nabożeństwo

Obraz
Otwieram oczy. Gdzie ja jestem? Indie ! Jestem w Indiach! Poranna euforia. Z zewnątrz dochodzą jakieś śpiewy. Indyjska muzyka, słyszę „Kryszna, Kryszna” – to pewnie z pobliskiej świątynki.Wyglądam przez okno – gdzie jest słońce? Myślałam, że tutaj będzie gorąco już od samego rana. A tu szaro, wydaje się, że jest zimno.Godzina 7.00, za czterdzieści minut ma po mnie przyjść Ravi i pokazać mi Kovvur. Sprawdzam na swoim ciele czy nie mam śladów od ugryzień moskitów. Specyfik, którym się wysmarowałam poprzedniego wieczora zadziałał i pozostałam nietknięta. Witam się z gospodynią. Pytanie: czy chcę idli na śniadanie? Jakimś cudem zrozumiałam o co jej chodzi, gdyż mówiła w języku telugu, ale sugestywnie machała rękami, pokazywała mi jakieś nasiona, naczynia itp, itd. -Idli? Idli? – pytała się, pokazując ręką gest wkładania sobie jedzenia do ust. Zrozumiałam, że Indira będzie specjalnie dla mnie szykowała indyjską potrawę. Git ! Ale ja proszę o kawę! Tzn przynajmniej wrzątek do mojej...