Minęło pięć lat odkąd ostatni raz byłam w Andhra Pradesh, w Indiach. Rodzinne sprawy uniemożliwiały mi ponowne wizyty w kraju, który naprawdę pokochałam. Swoją przygodę z Indiami zaczęłam, możnaby rzec "fajerwerkowo". Głośno, spaktakularnie, imponująco, zjawiskowo. Ale też "fajerwerkowo" się skończyło. Szybko spłonęło, pozostał tylko dym i swąd spalenizny. W 2013 roku, a więc dziesięć lat temu, odwiedziłam Indie po raz pierwszy. Chciałam sama sprawdzić czy to co mi piszą Indusi, którzy prosili mnie o dodanie do znajomych na Facebooku jest prawdą. Ich opowieści poruszały mnie, los ubogich sierot indyjskich zaczął być bliski memu sercu. Nie należałam do osób, które lubią jakoś szczególnie działalność charytatywną. Owszem, jeśli widziałam kogoś w potrzebie nie umiałam pozostać obojętna, ale nie znaczy to, że pomaganie innym było pasją mojego życia. Jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że pasją mojego życia było poznawanie ludzi Orientu. Kiedy miałam pięć lat ...
Komentarze
Prześlij komentarz